
Drżącą dłonią przytknął do ust już jedynie ciepłą filiżankę herbaty i upił kilka łyków. Porcelana brzęknęła, gdy odstawił filiżankę z powrotem na spodek. Wziął węgiel między palce i z powrotem skupił się na pergaminie, który miał przed sobą rozłożony. Jego dłoń powróciła do kreślenia pewnych, precyzyjnych linii. Czubkiem środkowego palca rozmazywał węgiel na papierze, tworząc cienie. Dwór był pusty. Duży zegar wahadłowy – właściwie to gigantyczny zegar wahadłowy – kołysał się w równym rytmie od lewej do prawej. To był jedyny dźwięk jaki można było tu usłyszeć.

